PZ:
Sensei ma wielu uczniów w Japonii i w innych krajach. Między innymi w Holandii i w Polsce. Używają oni nazwy Shoryukai Nederland i Shoryukai Polska. Co oznacza słowo „Shoryukai” i jak można w nim odnaleźć związek z linią aikido nauczaną przez Senseia?
KS:
W tym „Shoryukai” słowo „Sho” zapisuje się znakiem, który oznacza „prawidłowy, właściwy”. „Ryu” to jest nurt, kierunek, albo szkoła. Razem oznaczają krąg, gdzie uczy się prawidłowej szkoły. Oczywiście każdy może to różnie rozumieć, bo w nazwie świątyni Shosenji też jest ten znak, ale w żadnym wypadku nie chciałbym sugerować, że w Shosenji jest coś, co należy uznać za jedynie prawidłowe i że próbuję to odnieść do aikido. Przypadkowo w obu nazwach jest ten sam składnik, który się czyta sho, ale dla mnie to „Sho” w Shoryukai oznacza głębię jestestwa człowieka, sam środek serca i studiowanie tego jest celem, który przyświeca mojemu aikido. „Ryu” to jest nurt, kierunek. Można go porównać do tego jak płynie rzeka, jak wieje wiatr, albo jak człowiek się porusza. To jest płynna linia, a nie punkt. To coś, co jest w ciągłym ruchu. To nie są pojedyncze krople, które kapią, tylko strumień wody, która płynie jakimś określonym korytem. I tak się porusza nasze ciało. Człowieczeństwo też nie jest „punktowe” – przypomina linię, która się ciągnie, która trwa. Trzeba, żeby nurt naszego życia płynął właściwym korytem, szedł właściwą drogą. Woda płynie w sposób naturalny, płynie w dół, płynie tam, gdzie ma miejsce. Nie płynie z dołu do góry. Jak się zrozumie rzeczy oczywiste, przyjmie je i pozna, to wtedy zarówno aikido staje się prostsze, jak i nasze życie ludzkie lepsze. To „Sho”, to jest właśnie szczerość, prawda i dobro.
Kiedy robimy technikę aikido, zapraszamy partnera do ćwiczenia i wkładamy w to uczucia. Kiedy odpowiada na nasze zaproszenie i przychodzi, prowadzimy go dalej. To nie powinno przypominać zrywanych punktów, tylko linię, która cały czas ma ciąg dalszy, która się rozwija i idzie w naturalnym kierunku. Nie dzieje się nic, co byłoby nienaturalne, sztuczne, nieuzasadnione.
PZ:
Często Sensei podróżuje do innych krajów i spotyka tam wiele osób ćwiczących aikido. Czy Sensei widzi różnice między aikidokami z Japonii i innych krajów, w ich podejściu do filozofii aikido, do treningów, w ich zaangażowaniu i poświęceniu?
KS:
Kiedy patrzę na ćwiczących u mnie, w Shosenji - osoby z Japonii i osoby z zagranicy - to Japończycy, oczywiście, są bardzo zaangażowani, ale cudzoziemcy... to jest coś więcej. Cudzoziemcy przyjeżdżają na jakiś czas i, co zrozumiałe, nie mogą zbyt długo zostać. Mają inne zajęcia, albo stać ich było na to, żeby przyjechać na krótko i muszą wracać do domu. I wiedzą, że mają tylko tyle czasu, ile mają. I starają się naprawdę maksymalnie go wykorzystać, żeby się jak najwięcej nauczyć.
PZ:
Jak wcześniej wspomniałem, spotykamy się z Senseiem w Polsce już po raz szósty. Jak Sensei postrzega nasz kraj? Jakie Sensei ma wrażenia? Jak Sensei ocenia poziom polskich aikidoków?
KS:
Czym się mierzy taki poziom? Nie lubię takiego różnicowania, bo to jest bardzo trudne do zmierzenia. Trzeba zwracać uwagę na coś innego. Może to będzie zbyt empatyczne, ale gdzie bym nie pojechał, wszędzie czuję się jak w rodzinie. Wszyscy są moim rodzeństwem, bo wszyscy ćwiczący aikido to rodzina. Jak pojechałem do Holandii i powiedziałem: „Wszyscy tutaj jesteśmy rodzeństwem” to Ruud (Ruud van Ginkel, 6 dan aikido, Dyrektor Techniczny Shoryukai Nederland – przyp. P.Z.) odpowiedział: „Jakim ty jesteś nam bratem? Co najwyżej możesz być naszym ojcem albo dziadkiem”. A ja ciągle czuję się bratem.
Gdybym nie patrzył na ludzi jak na rodzeństwo, to może rzeczywiście bym się pokusił o takie bardzo zimne, wyrachowane spojrzenie i oceniał: „ci, z tego kraju, to rzeczywiście robią świetne ikkyo, a tamci to jeszcze nic nie umieją...” albo „o, ten jest dobry w shiho nage, a tamten, choć ma dan, to tego jeszcze nie umie.” Myślę, że lepiej nie używać takich stwierdzeń i nie robić takich porównań, albo jednoznacznych ocen.
Dzisiaj zdarzyło się coś bardzo szczególnego. Po treningu podszedł do mnie człowiek, który powiedział mi, że musi już, niestety, pożegnać się i szybko wracać do domu, bo jego żona jest bardzo chora, ale on bardzo chciał przyjechać na ten staż do Warszawy i cieszy się, że wziął w nim udział. Widać było, że ten człowiek, przejęty całą sytuacją i chorobą swojej żony, był bardzo wdzięczny, że mógł razem z nami ćwiczyć. I to jego zaangażowanie można uznać za niemalże symboliczne. Zrobiliśmy sobie potem razem zdjęcie. Mam nadzieję, że wróci bezpiecznie i że wszystko będzie dobrze. Polacy naprawdę są zaangażowani w ćwiczenie aikido.
PZ:
Copyright © 2024 Warszawski Klub Aikido Aikikai Paweł Zdunowski, wszystkie prawa zastrzeżone.